Analizy i Stanowiska

Zapraszamy do zapoznania się ze stanowiskami PIGEOR.

Stanowisko Polskiej Rady Koordynacyjnej Odnawialnych Źródeł Energii w sprawie nadpodaży zielonych certyfikatów

  • Mówiąc wprost – inwestorzy, którzy pozytywnie zareagowali na zaproszenie wystosowane przez Państwo zostali wystawieni do przysłowiowego „wiatru”, a rząd, na którym ciążą konkretne obowiązki regulacyjne z ich wykonywania całkowicie zrezygnował i jak Piłat umywa ręce patrząc na osobiste tragedie setek inwestorów.

    A przecież rząd może naprawić sytuację jednym rozporządzeniem i decyzją o możliwości migracji istniejących instalacji do nowego aukcyjnego systemu wsparcia. Jednak apele nie dają żadnych rezultatów, rząd nie przejmuje się doprowadzeniem do upadłości polskich przedsiębiorców, którzy odpowiadając na zaproszenie władz do angażowania się w zwiększenie udziału OZE w polskim miksie energetycznym, zainwestowali swoje środki w nowoczesną gałąź przemysłu, a teraz stoją przed widmem upadłości lub wywłaszczenia.

    Sytuacja została przedstawiona przez przedsiębiorców na posiedzeniu Parlamentarnego Zespołu Górnictwa i Energii, które odbyło się w dniu 5 kwietnia 2017r. Polska Rada Koordynacyjna OZE reprezentująca przedsiębiorców przekazała na ręce parlamentarzystów i przedstawicieli Ministerstwa Energii apel o naprawę systemu wsparcia dla istniejących instalacji oze. Pomimo, że nie jest to niespodzianka i Ministerstwo Energii otrzymuje informacje i apele na ten temat już od kilku lat, przedstawiciele ME nie poczuwają się do obowiązku podjęcia działań skazując przedsiębiorców na upadek.

    Posiedzenie Zespołu było rejestrowane, można obejrzeć pod linkiem: www.sejm.gov.pl/Sejm8.nsf/transmisje

Komentarz PIGEOR do ekspertyzy „Koncepcja funkcjonowania klastrów w Polsce”

  • Wobec wyzwań stojących przed polską energetyką, konieczność zwiększenia udziału w miksie energetycznym rozproszonych źródeł energii, wykorzystujących zasoby lokalne, w tym w szczególności odnawialne źródła energii wydaje się być oczywista. Służyć temu może rozwijanie koncepcji klastrów energii, promowanej przez Ministerstwo Energii i przyjmowanej z dużym zainteresowaniem przez samorządy i innych uczestników rynku energii.

    Ekspertyza stanowi dobry krok w kierunku upowszechniania wiedzy w tym zakresie, przedstawiając szereg analiz i scenariuszy oraz wskazując na problemy i przeszkody (choć nie zawsze wprost), które mogą uniemożliwić rozwój klastrów. Niestety brak w niej precyzyjnych odpowiedzi na szereg ważnych pytań, które już stawiają lub będą zmuszeni postawić przyszli organizatorzy/twórcy tych systemów energetycznych. Można nawet chwilami odnieść wrażenie, że mimo wielokrotnie powtarzanej tezy o sensowności tej koncepcji, Autorzy ekspertyzy sami nie wierzą w powodzenie jej realizacji w Polsce.

    W szczególności brak w ekspertyzie precyzyjnej odpowiedzi na pytanie, w jakim celu/celach miałyby powstawać klastry i jak zapewnić trwałość ich funkcjonowania. W rozdziale 1 podjęto próbę przeanalizowania tej kwestii, ale wyniki tej analizy raczej nie zachęcają do podejmowania takiego wysiłku. Tabela nr 1 zawiera wprawdzie listę takich teoretycznych celów, ale równie dobrze można było je uznać za listę skutków (deklaratywnie pozytywnych), jakie tworzenie klastrów mogłoby spowodować w całej gospodarce i w krajowym systemie elektroenergetycznym, a tylko część z nich może uwidaczniać się na poziomie lokalnym.

    Wydaje się, że najlepszym na to sposobem byłaby ich efektywność ekonomiczna oraz wysokie bezpieczeństwo dostaw energii do odbiorców końcowych. Ekspertyza nie pozostawia w tym zakresie złudzeń - w aktualnych warunkach prawno-systemowych i ekonomicznych nie jest to możliwe, a inwestycje we wszystkich scenariuszach cechuje ujemny wskaźnik NPV. Wprawdzie Autorzy zastrzegają, że nie musi to być czynnik rozstrzygający, ale przecież trudno sobie wyobrazić, że w takie przedsięwzięcia zaangażuje się kapitał prywatny lub da się pozyskać kredytowanie na zasadach komercyjnych. Natomiast brak jest w ekspertyzie odpowiedzi na pytanie, jakich to zmian prawnych, organizacyjnych, taryfowych czy własnościowych należałoby dokonać, aby powstały warunki dla rozwoju samodzielnych ekonomicznie (nie wymagających trwałego wsparcia) klastrów.

    Jakkolwiek społeczne i w jakiejś mierze gospodarcze korzyści wynikające z powstawania takich jednostek mogą mieć duże znaczenie w wymiarze lokalnym, to już bilans krajowy nie musi być tak pozytywny. Jeśli energetyka rozproszona ma się rozwijać na większą skalę, powinna być opłacalna przede wszystkim dla inwestorów, dzięki radykalnej przebudowie zasad funkcjonowania para-rynku energii (nie jest to rynek w pełnym tego słowa znaczeniu, gdyż podlega on znaczącym regulacjom, w tym w sferze taryfowania, a także jest zdominowany przez wielkie korporacje energetyczne, jak dotąd słabo zainteresowane rozwojem energetyki rozproszonej, zwłaszcza przez inwestorów niepublicznych). Autorzy słusznie ostrzegają, że przy obecnym systemie ustalania opłat za wyprodukowanie i przesyłanie energii, układy rozproszone nie są opłacalne. Słusznie też wskazują na decydującą rolę zewnętrznych kosztów dostawy energii do odbiorcy końcowego, które wynikają z tych regulacji, takich jak taryfy za przesył i dystrybucję, koszty bilansowania itp. Zmiany w tym zakresie, które byłby możliwe tylko w wyniku zmiany prawa mogłyby zapewnić rentowność inwestycji w lokalne układy źródeł rozproszonych.

    Autorzy porównują koszty wytwarzania energii jedynie ze źródeł odnawialnych, podkreślając przy tym, że w klastrach mogą uczestniczyć także niewielkie źródła konwencjonalne. Dodanie porównania kosztów energii ze spalania węgla z oze dobitnie wskazałoby, że obecna cena wytwarzania energii nie pozwala na uzyskanie rentowności żadnej technologii, ale jednocześnie pokazałoby jak złudny może być wniosek, że wsparcia potrzebują jedynie źródła odnawialne, jako droższe od energetyki konwencjonalnej. Powyższą tezę potwierdza zresztą projekt wprowadzenia w Polsce rynku mocy z zasady wspierającego energetykę konwencjonalną. To skłania do refleksji, że konieczne jest szersze spojrzenie na rozwój energetyki w Polsce i opracowanie strategii energetycznej Polski, ujmującej zarówno rozwój źródeł scentralizowanych jak i rozproszonych, o co Izba apeluje już od lat.

    PIGEOR proponuje skoncentrowanie uwagi na konieczności urealnienia cen energii wytworzonej tak żeby odpowiadały one kosztom produkcji (dziś są na tak niskim poziomie, że każdego rodzaju inwestycje w nowe źródła wymagają wsparcia, żeby uzyskać rentowność, a jednocześnie koszty dostawy energii do odbiorcy końcowego systematycznie rosną) oraz wprowadzenie nowych zasad taryfowania usługi dystrybucyjnej, preferujące źródła zlokalizowane bliżej odbiorcy.

    Taka zmiana podejścia do systemu taryf mogłaby pomóc w osiągnięciu rentowności klastrów. Jednak budzi wątpliwości propozycja wprowadzenia oddzielnej taryfy dla klastrów, jak piszą autorzy np. taryfy K. Wprawdzie miałaby ona służyć finansowaniu działalności koordynatora klastra, ale trudno się oprzeć wrażeniu, że rola tego podmiotu jest zasadniczo przeceniana, gdyż przypisuje mu się funkcje i zadania nie tylko agregatora, ale także co najmniej operatora lokalnego systemu dystrybucyjnego. Jeżeli jednak klastry miałyby powstawać jako lokalnie działające miniatury krajowego systemu energetycznego, a taki model wydaje się być analizowany (i preferowany) w ekspertyzie, to ich rozwijanie nie miałby sensu – brak efektu skali spowodowałby, że układy takie nigdy nie mogłyby konkurować z większymi systemami dystrybucyjnymi.

    Konieczne jest oderwanie się od koncepcji organizacyjnych wytworzonych i utrwalonych w przeszłości i poszukiwanie nowego modelu funkcjonowania systemu energetycznego, w którym podstawowe znaczenie odgrywają bilateralne lub multilateralne porozumienia odbiorców i wytwórców energii, a system dystrybucyjny jest tylko swoistą „energostradą” zapewniającą, bez żadnych dyskryminacji prawnych i bez instytucjonalnych barier i obciążeń, za względnie niewielką opłatą, możliwość realizacji takiego porozumienia.

    Przyjęte założenia, że koszt eksploatacji wewnętrznej sieci dystrybucyjnej w klastrze jest niski mogą się okazać nietrafne, a pominięcie kosztów inwestycyjnych w przypadku klastrów, które mają być lokalizowane na terenach mniej zurbanizowanych, charakteryzujących się co najwyżej średnią gęstością zabudowy, może się okazać niezwykle kosztowne dla organizacji klastra. W krajach takich jak Dania, Szwecja czy Niemcy, głównym czynnikiem powodującym dynamiczny rozwój energetyki rozproszonej, także z udziałem społeczności lokalnych były mechanizmy ekonomiczne zachęcające do tworzenia nowych struktur i jednostek wytwórczych. Poza stałymi, atrakcyjnymi dla inwestorów systemami wsparcia dla instalacji oze, w Niemczech są to preferencyjne zasady opodatkowania dla spółdzielni (nie tylko energetycznych), w Danii były to korzystne warunki dla inwestorów lokalnych (już nie obowiązują, stąd mniejsze jest obecnie zainteresowanie społeczności lokalnych tworzeniem energetyki rozproszonej), w Szwecji wreszcie możliwość zakupu energii przez udziałowców po kosztach ich wytworzenia. Brakuje takich mechanizmów w propozycjach przedstawionych w ekspertyzie. Trudno sobie wyobrazić, żeby bez takich zachęt Państwo namówiło przedsiębiorców do angażowania się w nowe przedsięwzięcia obarczone wysokim ryzykiem inwestycyjnym. Należy pamiętać, że inwestorzy, którzy już zainwestowali w Polsce, zachęceni obietnicami stabilnego wsparcia energetyki odnawialnej, przez brak interwencji rządu zostali doprowadzeni praktycznie do upadłości i konieczności utrzymywania inwestycji z innych źródeł.

    Wątpliwości w kontekście zachęcania do inwestycji budzi także rozbudowana i skomplikowana struktura organizacyjna proponowana w analizowanym opracowaniu. Z jednej strony rozważania autorów mogą stanowić dobry poradnik dla jednostek zainteresowanych stworzeniem takiej organizacji, z drugiej jednak trzeba sobie zdawać sprawę, że występuje wysokie prawdopodobieństwo, że takie inicjatywy będą podejmowane jedynie ze względu na nadzieję otrzymania dotacji. Powoduje to ryzyko, że klastry będą powstawały tylko w celu otrzymania finansowania, co stoi w jawnej sprzeczności z przyjętym założeniem opracowania koncepcji klastrów jako jednostek samofinansujących się po zakończeniu okresu wsparcia.

    Wydaje się, że autorzy zdają sobie z tego sprawę wskazując w źródłach finansowania przede wszystkim środki pomocowe Unii Europejskiej. Takie podejście może być uzasadnione w przypadku tworzenia klastrów pilotowych, w których kosztem efektywności finansowej można wypróbować nowatorskie rozwiązania, jednak zawiedzie jeśli jest pojmowane jako inicjatywa dynamicznego rozwoju energetyki rozproszonej w kraju.

    Zaprezentowany sposób rozliczania energii między stronami (wytwórcy-odbiorcy-koordynator-OSD) sprawia wrażenie, że autorzy nie do końca rozumieją lub świadomie upraszczają (ze szkodą dla wiarygodności wniosków) zasady funkcjonowania rynków energii elektrycznej oraz techniczne właściwości systemów elektroenergetycznych. Zagadnienia związane np. z technicznym (nie tylko handlowym) bilansowaniem energii, czy też utrzymaniem jej parametrów jakościowych i związanych z tym kosztów, zostały w ekspertyzie w zasadzie pominięte. Oznacza to, że na etapie realizacji pomysł autorów okaże się bardziej skomplikowany, a więc i droższy od otrzymanych wyników teoretycznych.

    Finalnie chcielibyśmy zwrócić uwagę na problem konieczności utrzymania zasady TPA (third party access) w klastrze. Autorzy ekspertyzy zauważają zasadę TPA tylko w kontekście uwarunkowań prawnych przyłączenia do sieci, tymczasem znacznie poważniejszym zagadnieniem jest kwestia indywidualnego i swobodnego wyboru sprzedawcy energii, który zaoferuje najkorzystniejsze warunki sprzedaży, nadal korzystając z sieci energetycznej przedsiębiorstwa sieciowego, z którym są podpisane umowy przesyłowe lub dystrybucyjne. W tym kontekście problematyczna staje się możliwość utrzymania w klastrze odbiorców końcowych, jeżeli inny dostawca, nie będący członkiem klastra zaoferuje im lepszą cenę.

Stanowisko PIGEOR do projektu rozporządzenia Rady Ministrów w sprawie maksymalnej ilości i wartości energii elektrycznej z odnawialnych źródeł energii, która może zostać sprzedana w drodze aukcji w 2017r.

  • Uwagi ogólne

    Analiza możliwości udziału poszczególnych technologii w aukcjach, według propozycji projektu rozważanego rozporządzenia, obnaża słabości koncepcji przyjętych ustawowo tzw. „technologicznych” koszyków, które kryterium tego w zasadzie nie spełniają. Przypomnieć należy, że w trakcie konsultacji ustawy PIGEOR postulowała umożliwienie konkurowania inwestorów w oddzielnych koszykach technologicznych, które pozwalałyby na wybór najefektywniejszych ekonomicznie rozwiązań w poszczególnych grupach/rodzajach instalacji. Natomiast w systemie podziału na „koszyki” przyjętym w ustawie o oze można wyróżnić tylko dwa rzeczywiście technologiczne - dla instalacji spalania odpadowej biomasy oraz dla instalacji wytwarzających energię z biogazu rolniczego. Pozostałe „koszyki” obejmują, jak można domniemywać, wszystkie inne dostępne technologie, ale są opisane w sposób niejasny, nie pozwalający na jednoznaczną identyfikację uwzględnionych w nich technologii. Wyklucza to racjonalne kształtowanie przez Państwo przyszłego, trwałego miksu energetycznego, który powinien uwzględniać wszystkie dostępne technologie.

    Przykładem mogą być elektrownie wodne, dla których przewidywano udział w koszyku dla instalacji o emisji CO2 nie większej niż 100 kg/MWh i o stopniu wykorzystania mocy większym niż 3504 MWh/MW/rok. Jak się jednak okazało, podczas przygotowywania aukcji interwencyjnej dla tego sektora w roku 2016, nie wszystkie istniejące instalacje spełniają kryterium czasu pracy, które silnie zależy od warunków hydrologicznych niezależnych od operatorów hydroelektrowni. Oznacza to, że znaczna część z nich mogłyby startować tylko w aukcji dla instalacji innych (jak można domniemywać przewidzianych jedynie dla elektrowni słonecznych i małych turbin wiatrowych). Natomiast część z nich mogłaby teoretycznie uczestniczyć także w aukcjach dla innych instalacji o stopniu wykorzystania mocy większym niż 3504 MWh/MW/rok. Jednocześnie należy sobie jednak zdawać sprawę, że ze względu na relatywnie wysokie koszty, zwłaszcza nowych instalacji, energetyka wodna nie mogłaby konkurować w koszykach otwartych na inne technologie, o niższych kosztach kapitałowych i operacyjnych.

    Innym przykładem jest technologia współspalania biomasy, której nie wskazuje się jednoznacznie w projekcie i OSR do rozporządzenia, ale która może startować praktycznie we wszystkich kategoriach (poza koszykami przeznaczonymi explicite dla biogazowni rolniczych i instalacji spalania odpadów). Biorąc przy tym pod uwagę, że koszt wytwarzania energii w tej technologii jest relatywnie niski (ze względu na niewielkie nakłady kapitałowe niezbędne do przygotowania bloku węglowego do spalania wielopaliwowego, o kosztach wytwarzania decydują tylko koszty paliwa, czyli biomasy) takie instalacje mogą „wypychać” z aukcji wszystkie inne technologie.

    Dostrzegamy w tym praktyczną realizację wcześniejszych deklaracji ME, iż współspalanie wraca do łask i ma stanowić głównego wygranego w aukcjach w 2017r. W naszym przekonaniu jest to jednak koncepcja błędna, ukierunkowana tylko na osiągnięcie, pozornie najniższym kosztem, celów indykatywnych przewidzianych dla Polski na rok 2020 w unijnym pakiecie klimatyczno-energetycznym z 2008 r. Koszty te będą niższe tylko pozornie, gdyż co prawda energia wytworzona w procesie współspalania będzie rzeczywiście najtańsza, ale w efekcie wydania na ten cel kilku miliardów złotych nie powstaną w Polsce żadne nowe i trwałe moce produkcyjnego ani nie będzie stymulacji dla rozwoju w naszych kraju nowoczesnych technologii. Mówiąc wprost – pieniądze te zostaną puszczone z dymem, a jedynym jej dodatkowym efektem będzie podtrzymywanie egzystencji nierentownych przestarzałych jednostek produkcyjnych. Jest to strategia jest krótkowzroczna, kosztowna i kontr produktywna wobec koniecznej transformacji i modernizacji systemu energetyki polskiej.

    Instalacje istniejące

    W projekcie rozporządzenia na istniejące instalacje przeznaczone jest 25% środków, według OSR w celu umożliwienia tym instalacjom dalszego funkcjonowanie na rynku. Niestety, intencja wyrażona w OSR, jakkolwiek słuszna i wręcz niezbędna, w żaden sposób nie będzie mogła być tą drogą zrealizowana.

    Jest oczywistą prawdą, że istniejące instalacje mają coraz większe trudności z funkcjonowaniem w obecnych realiach rynkowych. Dotyczy to wszystkich inwestorów, zarówno publicznych, jak i niepublicznych, przy czym zdolność przetrwania w tej drugiej grupie jest znacznie mniejsza niż wśród spółek Skarbu Państwa. Jest to efekt ostatecznego załamania się rynku zielonych certyfikatów, przed czym ostrzegaliśmy kolejne rządy, wynikającego z jego błędnego zaprojektowania i braku woli interwencji poprzedniego i obecnego rządu w tym zakresie, doprowadzić może w bardzo krótkim czasie do upadłości większości podmiotów, które zainwestowały w odnawialne źródła energii w latach 2005-2015.

    Nie są przy tym zgodne z prawdą twierdzenia Ministerstwa Energii, iż jest to efekt zbyt szybkiego tempa inwestowania w energetyce wiatrowej. Wręcz przeciwnie – sektor wiatrowy rozwijał się w tempie zbliżonym do określonego w Krajowym Planie Działań przyjętym przez rząd w 2009 r. Prawdziwymi przyczynami wystąpienia nadpodaży certyfikatów były: utrzymywanie przez lata obowiązku umorzenia zielonych certyfikatów na zbyt niskim poziomie, tolerowanie przez poprzedni rząd uiszczania przez podmioty zobowiązane, z których większość to spółki Skarbu Państwa, opłat zastępczych w miejsce umarzania zielonych certyfikatów oraz utrzymywanie wsparcia dla dawno zamortyzowanych dużych elektrowni wodnych. Te dwie pozycje liczone łącznie o ponad 50% przekraczają wielkość występującej nadpodaży świadectw pochodzenia, co nie pozwala na osiągnięcie rentowności żadnym instalacjom, w szczególnie trudnej sytuacji stawiając przedsięwzięcia finansowane przez prywatnych inwestorów bez dotacji.

    Jeśli niski poziom cen zielonych certyfikatów się utrzyma, można przewidywać, że w ciągu najbliższych lat zabraknie na polskim rynku niezależnych producentów energii elektrycznej, a co więcej nie będzie zainteresowanych prywatnych inwestorów (krajowych i zagranicznych) do angażowania się w przedsięwzięcia z branży regulowanej przez państwo, takiej jak energetyka. Zaufanie, którym przedsiębiorcy darzyli Państwo zostało poważnie nadwyrężone w ciągu ostatnich kilku lat, a jego odzyskanie będzie długotrwałe i trudne jeśli w ogólne możliwe.

    Dlatego PIGEOR wielokrotnie postulowała i popiera ideę organizację odrębnych aukcji dla przedsięwzięć już zrealizowanych, którym powinna towarzyszyć przemyślana interwencja na rynku certyfikatów.

    Niestety, zaproponowane rozwiązania aukcji dla instalacji istniejących nie rozwiązują tego problemu, ani też nie są zgodne z intencjami wyrażonymi w OSR. Jak bowiem wynika z danych URE, gros instalacji istniejących stanowią elektrownie wiatrowe (około 5 660 MW z blisko 50% udziałem w produkcji z OZE), jednak dla tej grupy nie przewidziano żadnych aukcji. Jest to przykład kolejnego działania ewidentnie dyskryminującego – z całkowicie niejasnych powodów - tą właśnie branżę.

    Jak PIGEOR już wielokrotnie alarmowała, konsekwencje dalszego utrzymywania się kryzysu na rynku praw majątkowych i wskazany powyżej brak możliwości przejścia do systemu aukcyjnego doprowadzi do bankructwa większość niepublicznych podmiotów działających w branży wiatrowej - może to spowodować lawinę spraw z wnioskami odszkodowawczymi.

    ME przewiduje natomiast, że aukcje migracyjne w 2017 roku obejmą elektrownie na biogaz składowiskowy, które mogą ubiegać się o kontrakty w ramach pierwszej kategorii instalacji o stopniu wykorzystania mocy większym niż 3504 MWh/MW/rok. Jest to stosunkowo niewielka grupa instalacji, o znikomym udziale w rynku - na ponad 800 działających w Polsce składowisk odpadów przypada około 100 instalacji do produkcji energii z biogazu składowiskowego, których łączna moc wynosi ok. 63 MW. Trzeba jednak pamiętać, że praca tych instalacji ma znaczenie nie tylko w kontekście wytwarzania energii, ale także a może przede wszystkim w kontekście ochrony zdrowia i środowiska, ponieważ brak utylizacji gazu uwalnianego na składowiskach odpadów jest szkodliwy dla atmosfery, a ponadto stwarza ryzyko wybuchów i pożarów.

    Jednak biorąc pod uwagę, że koszty tej technologii są z reguły dużo wyższe niż przyjęta cena referencyjna (nawiasem mówiąc jedna z najniższych), można się obawiać, czy operatorzy zdecydują się udział w aukcji, czy raczej wycofają się z prowadzonej działalności. Dodatkowo należy pamiętać, że oczekiwany stopień wykorzystania mocy zainstalowanej ustalono na dość wysokim poziomie, a gazowe ujęcia składowiskowe charakteryzuje malejąca z czasem, ale w sposób zmienny, wydajność, co uniemożliwia przewidywanie i gwarantowanie stałej produkcji, w okresach 3 czy 15 lat.

    W tej sytuacji, biorąc pod uwagę zagrożenie drastycznymi karami za niewykonanie deklarowanego planu produkcji, przedsiębiorcy mogą nie zdecydować się na ryzyko udziału w aukcji.

    W efekcie zarzucenia obecnych i braku nowych inwestycji, około 800 istniejących składowisk, będzie emitować do atmosfery rocznie około 800-900 mln m3 biogazu składowiskowego, którego głównym składnikiem jest metan.

    PIGEOR proponuje ponowne rozważenie podniesienia ceny referencyjnej dla tej technologii i uwzględnienie oddzielnej kategorii na potrzeby aukcji, w celu uwzględnienia także korzyści środowiskowych i zdrowotnych płynących z działania tych instalacji.

    Instalacje nowe

    W projekcie rozporządzenia proponowane są aukcje przede wszystkim dla instalacji pracujących ponad 3504 godzin w roku (33% wolumenu) oraz wykorzystujące do produkcji energii wyłącznie biogaz rolniczy (34%), poza tym planowane są także instalacje w kategorii inne, czyli przewidywane elektrownie słoneczne (14%) oraz wiatrowe (15%). Zestawienie uzupełnia 4% wolumenu w nowych instalacjach w kategorii emitujących mniej niż 100 kg CO2/MWh.

    W projekcie analizowanego rozporządzenia, ME przewiduje zakup niemal 47 TWh wytworzonych przez elektrowni oze w okresie 15 lat wsparcia, co przekłada się na około 1,2 Twh dodatkowej produkcji energii rocznie. W roku 2015 produkcja energii odnawialnej wyniosła niemal 22 TWh, ale według Krajowego Planu Działań (KPD) powinna osiągnąć ponad 32 TWh w roku 2020, żeby osiągnąć cel przyjęty w pakiecie klimatyczno-energetycznym UE. Roczny przyrost produkcji w ciągu kolejnych 5 lat powinien zatem wynosić przynajmniej 2 TWh w każdym roku. Należy liczyć także opóźnienie spowodowane okresem realizacji inwestycji (można przyjąć min. 2 lata) po wygraniu aukcji, czyli praktycznie ostatnie aukcje które mogą się przyczynić do realizacji celu odbędą się w optymistycznym scenariuszu w 2018 roku. Biorąc pod uwagę doświadczenia z innych krajów, można ponadto oczekiwać, że nie wszystkie instalacje które wygrają aukcje powstaną, pomimo restrykcyjnego systemu kar.

    Jeśli zatem zostanie utrzymane proponowane tempo przyrostu 1,2 TWh rocznie w aukcjach w latach 2017 i 2018, do osiągnięcia założonego wolumenu produkcji energii elektrycznej w 2020 roku będzie brakowało około 7-8 TWh. Co prawda zużycie energii elektrycznej w ostatnich latach wzrasta wolniej niż to zakłada KPD, jednak biorąc pod uwagę plany ME związane ze zwiększeniem zużycia energii, m.in. w ramach programu elektromobilności, osiągnięcie celu będzie poważnie zagrożone. W najbliższych latach możemy dodatkowo spodziewać się ujemnego bilansu przyrostu mocy zainstalowanej, ze względu na prawdopodobną upadłość przedsiębiorstw, które nie miały możliwości przejścia do systemu aukcyjnego, co stanowić będzie zagrożenie dla interesu państwa w perspektywie 2020, jak również 2030, kiedy to kraje członkowskie zobligowane są co najmniej do utrzymania wcześniejszych udziałów energii z OZE. Narazi to Polskę co najmniej na koszty przeprowadzenia tzw. transferów statystycznych, z krajów, które nadwyżkę produkcyjną osiągną.

    PIGEOR wnosi o zwiększenie wolumenu aukcji dla nowych instalacji przynajmniej do 4 TWh w roku 2017, z powiązaniu z odblokowaniem budowy nowych elektrowni wiatrowych, które są dziś najbardziej efektywnym ekonomicznie źródłem energii odnawialnej.

    Reasumując uwagi do projektu analizowanego rozporządzenia należy stwierdzić, że w przypadku przyjęcia bez zasadniczych zmian stworzy ono niczym nieusprawiedliwione preferencje dla zwiększenia produkcji w procesach współspalania, w niewielkim stopniu przyczyniając się do powstawania nowych mocy w innych branżach oze. Tworzy to nie tylko ryzyko dla osiągnięcia celu wiążącego Polskę w ramach unijnego pakietu klimatyczno-energetycznego, ale oznacza także wydatkowanie poważnych środków bez mierzalnych efektów w zakresie znaczącego przyrostu mocy produkcyjnych.

Stanowisko Polskiej Izby Gospodarczej Energetyki Odnawialnej i Rozproszonej do projektu ustawy o inwestycjach w zakresie energetyki wiatrowej

  • Najbardziej nagłośnione medialnie wyznaczenie minimalnej odległości elektrowni wiatrowej, w wysokości dziesięciokrotnej wysokości turbiny, od budynków mieszkalnych, parków narodowych, rezerwatów przyrody, parków krajobrazowych oraz leśnych kompleksów promocyjnych oznacza, że w aktualnych warunkach polskich – dużego rozproszenia zabudowy mieszkalnej, w tym tzw. zabudowy siedliskowej oraz istotnego nasycenia przestrzeni kraju obszarami chronionymi (co najmniej 40% powierzchni kraju) – w praktyce niemożliwe będzie zlokalizowanie jakiejkolwiek nowej elektrowni wiatrowej. Oceny w tym zakresie, wykonywane przez profesjonalne instytucje są znane od kilku lat. Oznacza to, że projektodawcy całkowicie świadomie zgłaszają projekt prowadzący do rezygnacji przez Polskę z rozwijania tej formy pozyskiwania energii uważanej dziś za najtańszą technologię wykorzystującą odnawialne źródła energii.

    Zgodnie z wyjaśnieniami przedstawionymi w uzasadnieniu do projektu ustawy, intencją autorów było uregulowanie zagadnień dotyczących lokalizacji i eksploatacji elektrowni wiatrowych w celu zwiększenia bezpieczeństwa obywateli i środowiska oraz akceptacji społecznej dla inwestycji z branży energetyki wiatrowej. Należy w związku z tym podkreślić, że nie ma żadnych przesłanek do twierdzenia, że elektrownie wiatrowe powodują jakiekolwiek większe zagrożenia, niż inne obiekty przemysłowe, transport samochodowy, czy lotniczy, na które nie nakłada się tego typu ograniczeń. Wręcz przeciwnie dostępne dane dowodzą, że jest to technologia sprawdzona i bezpieczna, a wypadkowość w tej branży jest znacznie niższa niż w innych obiektach energetycznych.

    Przyjęcie ustawy w proponowanym kształcie, bez odpowiednio długiego vacatio legis, oznaczałoby wielomilionowe straty po stronie inwestorów realizujących projekty w toku, które w zmienionych warunkach pranych musiałby zostać zakończone, bez szansy na zwrot nakładów wyłożonych na ich przygotowanie (analizy środowiskowe, pomiary wietrzności, projekty budowlane, dzierżawy i zakup terenów itp.). Dotknie to także lokalne społeczności, które oczekiwały konkretnych korzyści w związku z powstaniem na ich terenie tego typu przedsięwzięć. Wbrew rozpowszechnionemu mniemaniu oprócz kliku tysięcy osób protestujących aktywnie przeciwko rozbudowie elektrowni wiatrowych w naszym kraju mieszka co najmniej kilkadziesiąt tysięcy osób, które osiągają bezpośrednie dochody w związku z powstaniem w ich sąsiedztwie turbin wiatrowych, nie licząc już mieszkańców gmin, które uzyskują określone wpływy z tytułu podatku od nieruchomości (ok. 150 mln PLN w ubiegłym roku).

    Należy w związku z tym wskazać, że proponowana, całkowicie nieuzasadniona, dyskryminująca i bezprecedensowa 3-4 krotna podwyżka podatku od nieruchomości, wynikająca ze zmiany definicji budowli i objęcia nią także urządzeń generujących i przekazujących energię, tylko pozornie może poprawić sytuację dotychczasowych beneficjentów tego podatku. Podatek od nieruchomości naliczany według aktualnych przepisów obciąża 1 MWh energii wytworzonej w typowej elektrowni wiatrowej o względnie dobrej produktywności kwotą 15-17 zł/MWh. Uznanie za podstawę opodatkowania całego nakładu inwestycyjnego oznacza wzrost tego obciążenia do co najmniej 60 zł/MWh, co według aktualnych cen rynkowych oznaczałoby obciążenie przychodów ze sprzedaży energii elektrycznej na poziomie 35-40%. Byłaby to danina bezprecedensowa i nieznana w żadnej innej branży, której wytwórca nie mógłby w żaden sposób skompensować sobie wzrostem cen sprzedawanej energii, gdyż jest ona kształtowana przez rynek lub ustalana jako cena urzędowa przez Prezesa Urzędu Regulacji Energetyki.

    Większość istniejących przedsiębiorstw wiatrowych nie byłoby w stanie unieść takiego obciążenia i znalazłoby się w sytuacji zmuszającej do ogłoszenia upadłości. Przejęcie masy upadłościowej przez banki lub innych przedsiębiorców prowadziłoby w wielu przypadkach do faktycznego zaprzestania działalności i sprzedaży turbin oraz elementów wież do krajów trzecich.

    Propozycje projektodawców nijak się mają także do wypowiedzi przedstawicieli rządu, którzy oczekują, że branża wiatrowa w coraz większym stopniu rozwijając się będzie na warunkach rynkowych, przy malejącej lub całkowicie wycofanej pomocy ze strony państwa. Nałożenie takiej bezprecedensowej i nieznanej w innych branżach daniny oznacza, że elektrownie wiatrowe nigdy nie będą w stanie takiego postulatu spełnić.

    Dodatkowe obciążenie, nieznajdujące uzasadnienia ani we wskaźnikach wypadkowości, ani też w realnych nakładach stanowić ma danina na rzecz Urzędu Dozoru Technicznego. Abstrahując już od faktu, że instytucja ta to relikt z czasów PRL, nie mająca zbyt wielu odpowiedników w krajach o bardziej niż Polska rozwiniętych gospodarkach, w tym w zakresie energetyki wiatrowej, to ani zakres obciążeń, ani oczekiwana aktywność inspektorów UDT (potwierdzenie każdej naprawy) nie znajdują uzasadnienia. Należy dodać, że wbrew twierdzeniom projektodawców branża wiatrowa podlega już dziś kontroli UDT w zakresach podobnych jak inne branże. Nawet gdyby konieczne było poszerzenie pewne zakresu kontroli to można to uczynić w sposób adekwatny do potrzeb, wykorzystując inne mechanizmy, np. obowiązkowe ubezpieczenie.

    Obciążenie nakładane na istniejące turbiny z tytułu poszerzenia zakresu kompetencji UDT (do czego nawiasem mówiąc Urząd nie jest dziś przygotowany w związku z czym proponuje się danie mu prawa bezprzetargowego zlecania badań firmom, które zadeklarują swoje w tym zakresie kompetencje) szacuje się na około 170 mln zł rocznie, przy czym w pierwszym roku funkcjonowania nowych obowiązków byłoby to co najmniej 340 mln zł (około 80% aktualnego budżetu UDT). Wejście w życie tych przepisów oznaczałoby też dalsze pogorszenie rentowności istniejących projektów, nie tylko ze względu na dodatkowe obciążenie rzędu 15 zł/MWh, ale także ze względu na przestoje w okresach oczekiwania na wizytę inspektorów. Tworzyłoby to ogromne pole do nadużyć, w tym do korupcji, a ponadto paradoksalnie prowadziłoby do zmniejszenia bezpieczeństwa pracy turbin, gdyż część środków dziś przeznaczanych na bieżące przeglądy, konserwacje i naprawy trafiałaby tylko na konto UDT.

    Wszystko to prowadzi do konkluzji, że wprowadzenie tak zasadniczej zmiany warunków funkcjonowania branży wiatrowej w Polsce może być uznane przez inwestorów za wywłaszczenie bez odszkodowania. Rodzi to nie tylko ryzyko ich wystąpienia na drogę sądową z roszczeniami finansowymi, ale także, a może przede wszystkim będzie poważnym ciosem w budowę wizerunku Polski jaki miejsca bezpiecznego dla długoterminowych inwestycji, co jest jednym z podstawowych przesłań Planu Odpowiedzialnego Rozwoju przyjętego kilka dni temu przez Rząd.

    Paradoksalnie, restrykcyjne przepisy zamierza się określić dla branży, która ogranicza oddziaływanie na środowisko całej energetyki, nie powodując emisji CO2 ani innych zanieczyszczeń do powietrza, zaburzeń warunków gruntowo-wodnych, powstawania odpadów. Sprzeciw niektórych środowisk narastający w Polsce od kilku lat, całkowicie abstrahuje od faktu, że mimo dynamicznego rozwoju energetyki wiatrowej od ponad 3 dekad w całym świecie, nie zgromadzono przekonujących dowodów naukowych na rzekomą szkodliwość i ryzyka powodowane zwłaszcza przez najnowsze generacje turbin, a zatem nie ma merytorycznego uzasadnienia dla tak silnego ograniczania rozwoju akurat tej branży. Podobne, a nawet większe pod względem skali, a zwłaszcza powszechności występowania oddziaływania na ludzi i środowisko generuje wiele innych rodzajów działalności, na czele z transportem samochodowym, czy liniami przesyłowymi energii elektrycznej, jednak nikomu nie przychodzi do głowy ograniczać ich rozwoju bardziej niż wynika to z konieczności przestrzegania obowiązujących i powszechnie stosowanych norm.

    W imieniu członków PIGEOR, przedstawiamy poniżej analizę propozycji zawartych w projekcie i postulujemy rozważenie argumentów i propozycji sektora prowadzącego działania w obszarze energetyki odnawialnej. (...)

    Pełna treść stanowiska dostępna jest tutaj

Stanowisko Izby do projektu rozporządzenia Ministra Gospodarki w sprawie ceny referencyjnej w 2016 r.

  • Zapisy samej ustawy budziły i nadal budzą wielorakie zastrzeżenia niejednokrotnie artykułowane przez PIGEOR i inne organizacje pozarządowe zainteresowane zmianą krajowego miksu energetycznego. Jednym z ważniejszych zarzutów, obok nadmiernej restrykcyjności, nieelastyczności i zbiurokratyzowania systemu wsparcia, był brak określenia w ustawie tempa i preferowanych kierunków rozwoju sektora OZE w perspektywie co najmniej kilkuletniej.

    Dotyczy to w szczególności mechanizmu ustalania cen referencyjnych, które będą główną przesłanką decyzji inwestorów o ewentualnym uczestnictwie w systemie aukcyjnym, bądź o ostatecznym wycofaniu się z tej branży. Najpoważniejszą jego wadą jest przyjęcie zasady, że ceny referencyjne mają być ustalane co roku przez Ministerstwo Gospodarki, chociaż proces przygotowania inwestycji trwa kilka lat. Jednocześnie proces ten ma charakter nietransparentny i arbitralny, co dobitnie potwierdza zarówno treść samego rozporządzenia, jak i dołączone do niego uzasadnienie. Wystarczy je porównać z ocenami skutków regulacji kolejnych projektów ustawy o odnawialnych źródłach energii z lata 2011-2013 aby zauważyć, jak dowolnie kształtuje się relacje pomiędzy poszczególnymi rodzajami źródeł OZE. Na uwagę zasługuje w szczególności aprecjacja wysokości wsparcia dla źródeł biomasowych, które jeszcze w 2011 r wskazywano jako co najmniej konkurencyjne, albo nawet tańsze niż lądowa energetyka wiatrowa, a w projekcie rozporządzenia proponuje się dziś ceny o co najmniej 7,5-13% wyższe niż dla turbin wiatrowych o mocy >1 MW (propozycja cenowa dla mocy poniżej 1 MW nie może być traktowana poważnie, gdyż na rynku nie ma już w praktyce nowych efektywnych kosztowo jednostek wytwórczych o mocy rzędu kilkuset kW, a mikrowiatraki i małe wiatraki przydomowe powinny być całkowicie odmiennie traktowane, jako elementy hybrydowych instalacji prosumenckich, które z założenia nie będą startować w aukcjach.

    Przedsiębiorcy prowadzący prace przygotowawcze często przez kilka lat nie mają w tej sytuacji żadnych wskazówek jakiej wysokości cen mogą oczekiwać kiedy będą gotowi do startu w aukcji. Daje to wyraźny sygnał, że Państwo nie jest zainteresowane zachęcaniem niezależnych inwestorów do długofalowego planowania w tym zakresie, tworząc wyraźną nierównowagę w dostępie do kluczowych informacji gospodarczych, ograniczając transparentność i zachęcając do działań spekulacyjnych. Doprowadzić to może do załamania się aktywności inwestycyjnej w tym sektorze, a tym samym do powiększania luki jak już dziś charakteryzuje polską elektroenergetykę w stosunku do najszybciej rozwijających i najnowocześniejszych gospodarek światowych.

    W odniesieniu do propozycji cen referencyjnych zawartych w projekcie rozporządzenia przedstawionym przez Ministerstwo Gospodarki do konsultacji społecznych, należy stwierdzić, że dla większości podsektorów OZE nie stanowić one będą bodźca zachęcającego do dalszego rozwoju, a w niektórych przypadkach (np. gaz wysypiskowy, mała energetyka wodna) mają one charakter wręcz zniechęcający, żeby nie powiedzieć dyskryminujący. Wskaźniki LCOE przedstawiane w tym zakresie przez niezależnych do MG ekspertów znacznie różnią się (in plus) od propozycji Ministerstwa.

    Nie jest przy tym znany model wyznaczania ceny krańcowej dla poszczególnych technologii. Z treści uzasadnienia można jedynie wnioskować, że przyjęto bardzo restrykcyjną metodologię, zakładając, z całkowicie niewiadomych i niejasnych powodów, że przedsiębiorcy będą zainteresowani realizacją inwestycji na granicy opłacanej stopy zwrotu, a nawet poniżej niej.

    Potwierdza to informacja podana w uzasadnieniu, że do obliczeń maksymalnego oczekiwanego poziomu ceny dla poszczególnych branż przyjęto realną stopę dyskontową w wysokości 5%. Pamiętając, że jest to wartość maksymalna, jaką zdaniem autorów wyliczenia inwestor ma prawo osiągnąć na bardzo dobrym projekcie, trudno te propozycje cenowe uznać za zachęcające. W przeważającej większości przypadków koszty realizacji, a także koszty eksploatacji nowych obiektów będą istotnie wyższe niż to przyjęto w uzasadnieniu, a ponadto sama istota systemu aukcyjnego zakłada, że oferty na ceny maksymalne nie mają szans na wygraną. Wątpliwości budzą również wyliczenia nakładów inwestycyjnych, jakie należałoby ponieść nie tylko na realizację projektów, ale także w ich trakcie (przykładowo po 7 latach eksploatacji konieczna jest wymiana, bądź generalny remont silnika biogazowego, podobnie jest w przypadku bloków biomasowych, a utrzymanie w sprawności piętrzących urządzeń hydrotechnicznych również wymaga znacznych nakładów). Oznacza to, iż Ministerstwo oczekuje, iż inwestorzy-filantropii będą składać oferty cenowe nie gwarantujące nawet minimalnej rentowności projektów, a tym samym nie gwarantujące ich oczekiwanej trwałości.

    Normalna stopa dyskontowa stosowana przez przedsiębiorstwa w tego rodzaju projektach inwestycyjnych wynosi co najmniej 10%. Przyjęcie niższej wartości z zasady oznacza brak rentowności przedsięwzięcia, do którego ma zachęcać system wsparcia. Można przy tym domniemywać, że tak niska wartość została przyjęta przez MG w celu uniknięcia konieczności procesu notyfikacji w Komisji Europejskiej, w trakcie którego mogłoby się okazać, że Komisja ma zasadniczo inne opinie na temat wynikowej intensywności wsparcia dla poszczególnych sektorów.

    W konsekwencji przyjęcia niskiej stopy dyskontowej, obliczone ceny referencyjne są także niskie i nie będą stanowiły zachęty dla przedsiębiorców, którzy bez wysiłku mogliby uzyskać podobny efekt z lokaty bankowej, bez angażowania się w trudny proces inwestycyjny, pełen biurokratycznych przeszkód i wysokich kar. Utrwali to odwrót od sektora OZE tych niepublicznych przedsiębiorców, którzy już obecnie działając w branży ponoszą straty w związku z destrukcją systemu zielonych certyfikatów, który praktycznie się załamał przy całkowitej bierności władzy ustawodawczej i wykonawczej. Rząd i Sejm pomimo świadomości w jak dramatycznej sytuacji znalazła się większość wytwórców OZE i mimo licznych deklaracji, że coś w tej kwestii zostanie zrobione, przyjął w ustawie o OZE zapisy, które być może przyniosą pozytywne wyniki, ale nie wcześniej niż w 2020 roku. Przedsiębiorcy, których projekty stały się w związku z tym nierentowne nie będą w stanie kontynuować działalności przez tak długi czas, a nowi nie będą zainteresowani podejmowaniem działalności w tej branży. Na marginesie warto wskazać, że stworzona w ustawie opcja przechodzenia z systemu zielonych certyfikatów do systemu aukcyjnego to iluzja, z której skorzystać będzie mogło nie więcej niż 2% już zainstalowanych mocy OZE.

    O dyskryminacyjnym charakterze rozporządzenia świadczy m.in. zaskakująco niska cena dla biogazowni wykorzystujących biogaz ze składowisk, niższa o połowę od pozostałych źródeł. Równie zaskakująca jest propozycja cenowa dla morskich elektrowni wiatrowych, które zgodnie z projektem Narodowego Programu Rozwoju Gospodarki Niskoemisyjnej mają stanowić priorytetowe źródło energii z OZE w Polsce. Trudno oprzeć się wrażeniu, że również w tym sektorze usiłuje się zniechęcić do działania przedsiębiorców niepublicznych.

    Tym samym cały system mający stymulować rozwój energetyki OZE spali na panewce, a wsparcie nie pomoże ani w budowaniu stabilnego sektora przemysłu energetycznego, ani w zwiększeniu potencjału OZE w Polsce. Podobne były doświadczenia z realizacji programu dróg, gdzie przyjmowano bardzo zaniżone oczekiwania cenowe, w wyniku czego poważne straty poniosły małe i średnie polskie przedsiębiorstwa z branży budowlanej.

    Z przedstawionych cen referencyjnych znacznie wyróżnia się proponowana cena dla instalacji wykorzystujących biomasę spalaną w dedykowanej instalacji spalania biomasę lub w układach hybrydowych, która jest nieco tylko niższa niż dla instalacji biogazowych. Z dotychczasowej argumentacji Ministerstwa Gospodarki wynikało, że jest to najtańsza technologia, która MG nazywa odnawialną, więc zaskakuje zaproponowana wysokość. Dodatkowo jest to jedyna technologia, w której znaczna część surowca jest sprowadzana zza granicy.

    Ministerstwo Gospodarki wyraźnie wskazało swoje preferencje dotyczące rozwoju energetyki odnawialnej w Polsce, przynajmniej w roku 2016, bo należy pamiętać, że w kolejnych latach sytuacja może wyglądać diametralnie inaczej. MG stawia na nowe instalacje biomasowe (czyli nic nowego), które mają dwie zalety, pierwszą, że należą przede wszystkim do państwowych koncernów energetycznych oraz drugą, że operują dużymi mocami kilkudziesięciu lub kilkuset MW i nie trzeba ich wielu do osiągnięcia celów UE na 2020r.

    Polska Izba Gospodarcza Energetyki Odnawialnej i Rozproszonej wnosi o zmianę wysokości stopy dyskontowej z 5% do 10%, rewizję założeń CPAEX i OPEX i odpowiednią korektę cen referencyjnych.

Stanowisko Polskiej Izby Gospodarczej Energetyki Odnawialnej i Rozproszonej (PIGEOR) do projektu ustawy o zmianie ustawy o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym i ustawy – Prawo budowlane

Stanowisko PIGEOR do projektu rozporządzenia w sprawie maksymalnej ilości i wartości energii elektrycznej z odnawialnych źródeł energii, która może być sprzedana w drodze aukcji w 2016 r

Stanowisko PIGEOR do projektu rozporządzenia w sprawie ilości i wartości energii elektrycznej wytworzonych w instalacjach odnawialnego źródła energii o łącznej mocy zainstalowanej elektrycznej nie większej niż 1 MW

Stanowisko PIGEOR do projektu ustawy o zmianie ustawy o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym i ustawy – Prawo budowlane

Stanowisko PIGEO do projektu ustawy o OZE

Stanowisko PIGEO dot. projektu Ustawy o krajobrazie

Stanowisko PIGEO dot. nadpodaży zielonych certyfikatów

Poprawki PIGEO do poselskiego projektu ustawy - Mały Trójpak

  • Stanowisko PIGEO wskazało, że treść regulacji proponowanych w noweli nie wdraża w pełni przepisów Dyrektywy 2009/28/WE. Pozytywnie odniosła się do niektórych propozycji i zaproponowała wprowadzenie dodatkowych rozwiązań. Szczeegółowe poprawki PIGEO znajdą Państwo ponizej:

    Plik do pobrania

    PIGEO_Propozycje zmian do ustawy Maly Trojpak_9-01-2013.pdf

Stanowisko PIGEO do projektu ustawy o odnawialnych źródłach energii z dn. 9 października 2012r.

Stanowiska PIGEO do projektów ustaw Pakietu Energetycznego

Stanowisko PIGEO dot. wpływu zielonych certyfikatów na ceny energii elektrycznej

Stanowisko PIGEO do publikacji przygotowanej przez Biuro Analiz i Dokumentacji Kancelarii Senatu pt. „Energetyka wiatrowa a społeczności lokalne“

Polska długo spóźniona z wdrożeniem przepisów unijnych z zakresu odnawialnych źródeł energii

Stanowisko PIGEO odnośnie projektu rozporządzenia MG dot. zielonych certyfikatów i biomasy leśnej

Ocena wydatkowania środków publicznych celem wsparcia inwestycji w energetyce odnawialnej w Polsce na przykładzie Działania 9.4.

Uwagi PIGEO dotyczące projektu ustawy zmieniającej ustawę o nawozach i nawożeniu

Stanowisko PIGEO odnośnie projektu rozporządzenia MG dot. zielonych certyfikatów

Uwagi PIGEO do projektu Krajowego Planu Działania w zakresie energii ze źródeł odnawialnych

Stanowisko PIGEOR do projektu rozporządzenia Rady Ministrów w sprawie maksymalnej ilości i wartości energii elektrycznej z odnawialnych źródeł energii, która może zostać sprzedana w drodze aukcji w 2017 r.

  • Uwagi ogólne

    Analiza możliwości udziału poszczególnych technologii w aukcjach, według propozycji projektu rozważanego rozporządzenia, obnaża słabości koncepcji przyjętych ustawowo tzw. „technologicznych” koszyków, które kryterium tego w zasadzie nie spełniają. Przypomnieć należy, że w trakcie konsultacji ustawy PIGEOR postulowała umożliwienie konkurowania inwestorów w oddzielnych koszykach technologicznych, które pozwalałyby na wybór najefektywniejszych ekonomicznie rozwiązań w poszczególnych grupach/rodzajach instalacji. Natomiast w systemie podziału na „koszyki” przyjętym w ustawie o oze można wyróżnić tylko dwa rzeczywiście technologiczne - dla instalacji spalania odpadowej biomasy oraz dla instalacji wytwarzających energię z biogazu rolniczego. Pozostałe „koszyki” obejmują, jak można domniemywać, wszystkie inne dostępne technologie, ale są opisane w sposób niejasny, nie pozwalający na jednoznaczną identyfikację uwzględnionych w nich technologii. Wyklucza to racjonalne kształtowanie przez Państwo przyszłego, trwałego miksu energetycznego, który powinien uwzględniać wszystkie dostępne technologie.

    Przykładem mogą być elektrownie wodne, dla których przewidywano udział w koszyku dla instalacji o emisji CO2 nie większej niż 100 kg/MWh i o stopniu wykorzystania mocy większym niż 3504 MWh/MW/rok. Jak się jednak okazało, podczas przygotowywania aukcji interwencyjnej dla tego sektora w roku 2016, nie wszystkie istniejące instalacje spełniają kryterium czasu pracy, które silnie zależy od warunków hydrologicznych niezależnych od operatorów hydroelektrowni. Oznacza to, że znaczna część z nich mogłyby startować tylko w aukcji dla instalacji innych (jak można domniemywać przewidzianych jedynie dla elektrowni słonecznych i małych turbin wiatrowych). Natomiast część z nich mogłaby teoretycznie uczestniczyć także w aukcjach dla innych instalacji o stopniu wykorzystania mocy większym niż 3504 MWh/MW/rok. Jednocześnie należy sobie jednak zdawać sprawę, że ze względu na relatywnie wysokie koszty, zwłaszcza nowych instalacji, energetyka wodna nie mogłaby konkurować w koszykach otwartych na inne technologie, o niższych kosztach kapitałowych i operacyjnych.

    Innym przykładem jest technologia współspalania biomasy, której nie wskazuje się jednoznacznie w projekcie i OSR do rozporządzenia, ale która może startować praktycznie we wszystkich kategoriach (poza koszykami przeznaczonymi explicite dla biogazowni rolniczych i instalacji spalania odpadów). Biorąc przy tym pod uwagę, że koszt wytwarzania energii w tej technologii jest relatywnie niski (ze względu na niewielkie nakłady kapitałowe niezbędne do przygotowania bloku węglowego do spalania wielopaliwowego, o kosztach wytwarzania decydują tylko koszty paliwa, czyli biomasy) takie instalacje mogą „wypychać” z aukcji wszystkie inne technologie.

    Dostrzegamy w tym praktyczną realizację wcześniejszych deklaracji ME, iż współspalanie wraca do łask i ma stanowić głównego wygranego w aukcjach w 2017r. W naszym przekonaniu jest to jednak koncepcja błędna, ukierunkowana tylko na osiągnięcie, pozornie najniższym kosztem, celów indykatywnych przewidzianych dla Polski na rok 2020 w unijnym pakiecie klimatyczno-energetycznym z 2008 r. Koszty te będą niższe tylko pozornie, gdyż co prawda energia wytworzona w procesie współspalania będzie rzeczywiście najtańsza, ale w efekcie wydania na ten cel kilku miliardów złotych nie powstaną w Polsce żadne nowe i trwałe moce produkcyjnego ani nie będzie stymulacji dla rozwoju w naszych kraju nowoczesnych technologii. Mówiąc wprost – pieniądze te zostaną puszczone z dymem, a jedynym jej dodatkowym efektem będzie podtrzymywanie egzystencji nierentownych przestarzałych jednostek produkcyjnych. Jest to strategia jest krótkowzroczna, kosztowna i kontr produktywna wobec koniecznej transformacji i modernizacji systemu energetyki polskiej.

    Instalacje istniejące

    W projekcie rozporządzenia na istniejące instalacje przeznaczone jest 25% środków, według OSR w celu umożliwienia tym instalacjom dalszego funkcjonowanie na rynku. Niestety, intencja wyrażona w OSR, jakkolwiek słuszna i wręcz niezbędna, w żaden sposób nie będzie mogła być tą drogą zrealizowana.

    Jest oczywistą prawdą, że istniejące instalacje mają coraz większe trudności z funkcjonowaniem w obecnych realiach rynkowych. Dotyczy to wszystkich inwestorów, zarówno publicznych, jak i niepublicznych, przy czym zdolność przetrwania w tej drugiej grupie jest znacznie mniejsza niż wśród spółek Skarbu Państwa. Jest to efekt ostatecznego załamania się rynku zielonych certyfikatów, przed czym ostrzegaliśmy kolejne rządy, wynikającego z jego błędnego zaprojektowania i braku woli interwencji poprzedniego i obecnego rządu w tym zakresie, doprowadzić może w bardzo krótkim czasie do upadłości większości podmiotów, które zainwestowały w odnawialne źródła energii w latach 2005-2015.

    Nie są przy tym zgodne z prawdą twierdzenia Ministerstwa Energii, iż jest to efekt zbyt szybkiego tempa inwestowania w energetyce wiatrowej. Wręcz przeciwnie – sektor wiatrowy rozwijał się w tempie zbliżonym do określonego w Krajowym Planie Działań przyjętym przez rząd w 2009 r. Prawdziwymi przyczynami wystąpienia nadpodaży certyfikatów były: utrzymywanie przez lata obowiązku umorzenia zielonych certyfikatów na zbyt niskim poziomie, tolerowanie przez poprzedni rząd uiszczania przez podmioty zobowiązane, z których większość to spółki Skarbu Państwa, opłat zastępczych w miejsce umarzania zielonych certyfikatów oraz utrzymywanie wsparcia dla dawno zamortyzowanych dużych elektrowni wodnych. Te dwie pozycje liczone łącznie o ponad 50% przekraczają wielkość występującej nadpodaży świadectw pochodzenia, co nie pozwala na osiągnięcie rentowności żadnym instalacjom, w szczególnie trudnej sytuacji stawiając przedsięwzięcia finansowane przez prywatnych inwestorów bez dotacji.

    Jeśli niski poziom cen zielonych certyfikatów się utrzyma, można przewidywać, że w ciągu najbliższych lat zabraknie na polskim rynku niezależnych producentów energii elektrycznej, a co więcej nie będzie zainteresowanych prywatnych inwestorów (krajowych i zagranicznych) do angażowania się w przedsięwzięcia z branży regulowanej przez państwo, takiej jak energetyka. Zaufanie, którym przedsiębiorcy darzyli Państwo zostało poważnie nadwyrężone w ciągu ostatnich kilku lat, a jego odzyskanie będzie długotrwałe i trudne jeśli w ogólne możliwe.

    Dlatego PIGEOR wielokrotnie postulowała i popiera ideę organizację odrębnych aukcji dla przedsięwzięć już zrealizowanych, którym powinna towarzyszyć przemyślana interwencja na rynku certyfikatów.

    Niestety, zaproponowane rozwiązania aukcji dla instalacji istniejących nie rozwiązują tego problemu, ani też nie są zgodne z intencjami wyrażonymi w OSR. Jak bowiem wynika z danych URE, gros instalacji istniejących stanowią elektrownie wiatrowe (około 5 660 MW z blisko 50% udziałem w produkcji z OZE), jednak dla tej grupy nie przewidziano żadnych aukcji. Jest to przykład kolejnego działania ewidentnie dyskryminującego – z całkowicie niejasnych powodów - tą właśnie branżę.

    Jak PIGEOR już wielokrotnie alarmowała, konsekwencje dalszego utrzymywania się kryzysu na rynku praw majątkowych i wskazany powyżej brak możliwości przejścia do systemu aukcyjnego doprowadzi do bankructwa większość niepublicznych podmiotów działających w branży wiatrowej - może to spowodować lawinę spraw z wnioskami odszkodowawczymi.

    ME przewiduje natomiast, że aukcje migracyjne w 2017 roku obejmą elektrownie na biogaz składowiskowy, które mogą ubiegać się o kontrakty w ramach pierwszej kategorii instalacji o stopniu wykorzystania mocy większym niż 3504 MWh/MW/rok. Jest to stosunkowo niewielka grupa instalacji, o znikomym udziale w rynku - na ponad 800 działających w Polsce składowisk odpadów przypada około 100 instalacji do produkcji energii z biogazu składowiskowego, których łączna moc wynosi ok. 63 MW. Trzeba jednak pamiętać, że praca tych instalacji ma znaczenie nie tylko w kontekście wytwarzania energii, ale także a może przede wszystkim w kontekście ochrony zdrowia i środowiska, ponieważ brak utylizacji gazu uwalnianego na składowiskach odpadów jest szkodliwy dla atmosfery, a ponadto stwarza ryzyko wybuchów i pożarów.

    Jednak biorąc pod uwagę, że koszty tej technologii są z reguły dużo wyższe niż przyjęta cena referencyjna (nawiasem mówiąc jedna z najniższych), można się obawiać, czy operatorzy zdecydują się udział w aukcji, czy raczej wycofają się z prowadzonej działalności. Dodatkowo należy pamiętać, że oczekiwany stopień wykorzystania mocy zainstalowanej ustalono na dość wysokim poziomie, a gazowe ujęcia składowiskowe charakteryzuje malejąca z czasem, ale w sposób zmienny, wydajność, co uniemożliwia przewidywanie i gwarantowanie stałej produkcji, w okresach 3 czy 15 lat.

    W tej sytuacji, biorąc pod uwagę zagrożenie drastycznymi karami za niewykonanie deklarowanego planu produkcji, przedsiębiorcy mogą nie zdecydować się na ryzyko udziału w aukcji.

    W efekcie zarzucenia obecnych i braku nowych inwestycji, około 800 istniejących składowisk, będzie emitować do atmosfery rocznie około 800-900 mln m3 biogazu składowiskowego, którego głównym składnikiem jest metan.

    PIGEOR proponuje ponowne rozważenie podniesienia ceny referencyjnej dla tej technologii i uwzględnienie oddzielnej kategorii na potrzeby aukcji, w celu uwzględnienia także korzyści środowiskowych i zdrowotnych płynących z działania tych instalacji.

    Instalacje nowe

    W projekcie rozporządzenia proponowane są aukcje przede wszystkim dla instalacji pracujących ponad 3504 godzin w roku (33% wolumenu) oraz wykorzystujące do produkcji energii wyłącznie biogaz rolniczy (34%), poza tym planowane są także instalacje w kategorii inne, czyli przewidywane elektrownie słoneczne (14%) oraz wiatrowe (15%). Zestawienie uzupełnia 4% wolumenu w nowych instalacjach w kategorii emitujących mniej niż 100 kg CO2/MWh.

    W projekcie analizowanego rozporządzenia, ME przewiduje zakup niemal 47 TWh wytworzonych przez elektrowni oze w okresie 15 lat wsparcia, co przekłada się na około 1,2 Twh dodatkowej produkcji energii rocznie. W roku 2015 produkcja energii odnawialnej wyniosła niemal 22 TWh, ale według Krajowego Planu Działań (KPD) powinna osiągnąć ponad 32 TWh w roku 2020, żeby osiągnąć cel przyjęty w pakiecie klimatyczno-energetycznym UE. Roczny przyrost produkcji w ciągu kolejnych 5 lat powinien zatem wynosić przynajmniej 2 TWh w każdym roku. Należy liczyć także opóźnienie spowodowane okresem realizacji inwestycji (można przyjąć min. 2 lata) po wygraniu aukcji, czyli praktycznie ostatnie aukcje które mogą się przyczynić do realizacji celu odbędą się w optymistycznym scenariuszu w 2018 roku. Biorąc pod uwagę doświadczenia z innych krajów, można ponadto oczekiwać, że nie wszystkie instalacje które wygrają aukcje powstaną, pomimo restrykcyjnego systemu kar.

    Jeśli zatem zostanie utrzymane proponowane tempo przyrostu 1,2 TWh rocznie w aukcjach w latach 2017 i 2018, do osiągnięcia założonego wolumenu produkcji energii elektrycznej w 2020 roku będzie brakowało około 7-8 TWh. Co prawda zużycie energii elektrycznej w ostatnich latach wzrasta wolniej niż to zakłada KPD, jednak biorąc pod uwagę plany ME związane ze zwiększeniem zużycia energii, m.in. w ramach programu elektromobilności, osiągnięcie celu będzie poważnie zagrożone. W najbliższych latach możemy dodatkowo spodziewać się ujemnego bilansu przyrostu mocy zainstalowanej, ze względu na prawdopodobną upadłość przedsiębiorstw, które nie miały możliwości przejścia do systemu aukcyjnego, co stanowić będzie zagrożenie dla interesu państwa w perspektywie 2020, jak również 2030, kiedy to kraje członkowskie zobligowane są co najmniej do utrzymania wcześniejszych udziałów energii z OZE. Narazi to Polskę co najmniej na koszty przeprowadzenia tzw. transferów statystycznych, z krajów, które nadwyżkę produkcyjną osiągną.

    PIGEOR wnosi o zwiększenie wolumenu aukcji dla nowych instalacji przynajmniej do 4 TWh w roku 2017, z powiązaniu z odblokowaniem budowy nowych elektrowni wiatrowych, które są dziś najbardziej efektywnym ekonomicznie źródłem energii odnawialnej.

    Reasumując uwagi do projektu analizowanego rozporządzenia należy stwierdzić, że w przypadku przyjęcia bez zasadniczych zmian stworzy ono niczym nieusprawiedliwione preferencje dla zwiększenia produkcji w procesach współspalania, w niewielkim stopniu przyczyniając się do powstawania nowych mocy w innych branżach oze. Tworzy to nie tylko ryzyko dla osiągnięcia celu wiążącego Polskę w ramach unijnego pakietu klimatyczno-energetycznego, ale oznacza także wydatkowanie poważnych środków bez mierzalnych efektów w zakresie znaczącego przyrostu mocy produkcyjnych.

Stanowisko PIGEOR do projektu ustawy o inwestycjach w zakresie elektrowni wiatrowych

  • Do Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej wpłynął poselski projekt ustawy o inwestycjach w zakresie energetyki wiatrowej postulujący wprowadzenie szeregu daleko idących zmian dotyczących budowy nowych i eksploatacji istniejących turbin wiatrowych. Zdaniem Polskiej Izby Gospodarczej Energetyki Odnawialnej i Rozproszonej (PIGEOR), przyjęcie projektu ustawy w zaproponowanym kształcie doprowadzi do całkowitego zablokowania rozwoju tego sektora energetyki oraz do upadku większości istniejących parków elektrowni wiatrowych, których łączna moc zainstalowana osiągnęła w tym roku poziom 5300 MW.

    Najbardziej nagłośnione medialnie wyznaczenie minimalnej odległości elektrowni wiatrowej, w wysokości dziesięciokrotnej wysokości turbiny, od budynków mieszkalnych, parków narodowych, rezerwatów przyrody, parków krajobrazowych oraz leśnych kompleksów promocyjnych oznacza, że w aktualnych warunkach polskich – dużego rozproszenia zabudowy mieszkalnej, w tym tzw. zabudowy siedliskowej oraz istotnego nasycenia przestrzeni kraju obszarami chronionymi (co najmniej 40% powierzchni kraju) – w praktyce niemożliwe będzie zlokalizowanie jakiejkolwiek nowej elektrowni wiatrowej. Oceny w tym zakresie, wykonywane przez profesjonalne instytucje są znane od kilku lat. Oznacza to, że projektodawcy całkowicie świadomie zgłaszają projekt prowadzący do rezygnacji przez Polskę z rozwijania tej formy pozyskiwania energii uważanej dziś za najtańszą technologię wykorzystującą odnawialne źródła energii.

    Zgodnie z wyjaśnieniami przedstawionymi w uzasadnieniu do projektu ustawy, intencją autorów było uregulowanie zagadnień dotyczących lokalizacji i eksploatacji elektrowni wiatrowych w celu zwiększenia bezpieczeństwa obywateli i środowiska oraz akceptacji społecznej dla inwestycji z branży energetyki wiatrowej. Należy w związku z tym podkreślić, że nie ma żadnych przesłanek do twierdzenia, że elektrownie wiatrowe powodują jakiekolwiek większe zagrożenia, niż inne obiekty przemysłowe, transport samochodowy, czy lotniczy, na które nie nakłada się tego typu ograniczeń. Wręcz przeciwnie dostępne dane dowodzą, że jest to technologia sprawdzona i bezpieczna, a wypadkowość w tej branży jest znacznie niższa niż w innych obiektach energetycznych.

    Przyjęcie ustawy w proponowanym kształcie, bez odpowiednio długiego vacatio legis, oznaczałoby wielomilionowe straty po stronie inwestorów realizujących projekty w toku, które w zmienionych warunkach pranych musiałby zostać zakończone, bez szansy na zwrot nakładów wyłożonych na ich przygotowanie (analizy środowiskowe, pomiary wietrzności, projekty budowlane, dzierżawy i zakup terenów itp.). Dotknie to także lokalne społeczności, które oczekiwały konkretnych korzyści w związku z powstaniem na ich terenie tego typu przedsięwzięć. Wbrew rozpowszechnionemu mniemaniu oprócz kliku tysięcy osób protestujących aktywnie przeciwko rozbudowie elektrowni wiatrowych w naszym kraju mieszka co najmniej kilkadziesiąt tysięcy osób, które osiągają bezpośrednie dochody w związku z powstaniem w ich sąsiedztwie turbin wiatrowych, nie licząc już mieszkańców gmin, które uzyskują określone wpływy z tytułu podatku od nieruchomości (ok. 150 mln PLN w ubiegłym roku).

    Należy w związku z tym wskazać, że proponowana, całkowicie nieuzasadniona, dyskryminująca i bezprecedensowa 3-4 krotna podwyżka podatku od nieruchomości, wynikająca ze zmiany definicji budowli i objęcia nią także urządzeń generujących i przekazujących energię, tylko pozornie może poprawić sytuację dotychczasowych beneficjentów tego podatku. Podatek od nieruchomości naliczany według aktualnych przepisów obciąża 1 MWh energii wytworzonej w typowej elektrowni wiatrowej o względnie dobrej produktywności kwotą 15-17 zł/MWh. Uznanie za podstawę opodatkowania całego nakładu inwestycyjnego oznacza wzrost tego obciążenia do co najmniej 60 zł/MWh, co według aktualnych cen rynkowych oznaczałoby obciążenie przychodów ze sprzedaży energii elektrycznej na poziomie 35-40%. Byłaby to danina bezprecedensowa i nieznana w żadnej innej branży, której wytwórca nie mógłby w żaden sposób skompensować sobie wzrostem cen sprzedawanej energii, gdyż jest ona kształtowana przez rynek lub ustalana jako cena urzędowa przez Prezesa Urzędu Regulacji Energetyki.

    Większość istniejących przedsiębiorstw wiatrowych nie byłoby w stanie unieść takiego obciążenia i znalazłoby się w sytuacji zmuszającej do ogłoszenia upadłości. Przejęcie masy upadłościowej przez banki lub innych przedsiębiorców prowadziłoby w wielu przypadkach do faktycznego zaprzestania działalności i sprzedaży turbin oraz elementów wież do krajów trzecich.

    Propozycje projektodawców nijak się mają także do wypowiedzi przedstawicieli rządu, którzy oczekują, że branża wiatrowa w coraz większym stopniu rozwijając się będzie na warunkach rynkowych, przy malejącej lub całkowicie wycofanej pomocy ze strony państwa. Nałożenie takiej bezprecedensowej i nieznanej w innych branżach daniny oznacza, że elektrownie wiatrowe nigdy nie będą w stanie takiego postulatu spełnić.

    Dodatkowe obciążenie, nieznajdujące uzasadnienia ani we wskaźnikach wypadkowości, ani też w realnych nakładach stanowić ma danina na rzecz Urzędu Dozoru Technicznego. Abstrahując już od faktu, że instytucja ta to relikt z czasów PRL, nie mająca zbyt wielu odpowiedników w krajach o bardziej niż Polska rozwiniętych gospodarkach, w tym w zakresie energetyki wiatrowej, to ani zakres obciążeń, ani oczekiwana aktywność inspektorów UDT (potwierdzenie każdej naprawy) nie znajdują uzasadnienia. Należy dodać, że wbrew twierdzeniom projektodawców branża wiatrowa podlega już dziś kontroli UDT w zakresach podobnych jak inne branże. Nawet gdyby konieczne było poszerzenie pewne zakresu kontroli to można to uczynić w sposób adekwatny do potrzeb, wykorzystując inne mechanizmy, np. obowiązkowe ubezpieczenie.

    Obciążenie nakładane na istniejące turbiny z tytułu poszerzenia zakresu kompetencji UDT (do czego nawiasem mówiąc Urząd nie jest dziś przygotowany w związku z czym proponuje się danie mu prawa bezprzetargowego zlecania badań firmom, które zadeklarują swoje w tym zakresie kompetencje) szacuje się na około 170 mln zł rocznie, przy czym w pierwszym roku funkcjonowania nowych obowiązków byłoby to co najmniej 340 mln zł (około 80% aktualnego budżetu UDT). Wejście w życie tych przepisów oznaczałoby też dalsze pogorszenie rentowności istniejących projektów, nie tylko ze względu na dodatkowe obciążenie rzędu 15 zł/MWh, ale także ze względu na przestoje w okresach oczekiwania na wizytę inspektorów. Tworzyłoby to ogromne pole do nadużyć, w tym do korupcji, a ponadto paradoksalnie prowadziłoby do zmniejszenia bezpieczeństwa pracy turbin, gdyż część środków dziś przeznaczanych na bieżące przeglądy, konserwacje i naprawy trafiałaby tylko na konto UDT.

    Wszystko to prowadzi do konkluzji, że wprowadzenie tak zasadniczej zmiany warunków funkcjonowania branży wiatrowej w Polsce może być uznane przez inwestorów za wywłaszczenie bez odszkodowania. Rodzi to nie tylko ryzyko ich wystąpienia na drogę sądową z roszczeniami finansowymi, ale także, a może przede wszystkim będzie poważnym ciosem w budowę wizerunku Polski jaki miejsca bezpiecznego dla długoterminowych inwestycji, co jest jednym z podstawowych przesłań Planu Odpowiedzialnego Rozwoju przyjętego kilka dni temu przez Rząd.

    Paradoksalnie, restrykcyjne przepisy zamierza się określić dla branży, która ogranicza oddziaływanie na środowisko całej energetyki, nie powodując emisji CO2 ani innych zanieczyszczeń do powietrza, zaburzeń warunków gruntowo-wodnych, powstawania odpadów. Sprzeciw niektórych środowisk narastający w Polsce od kilku lat, całkowicie abstrahuje od faktu, że mimo dynamicznego rozwoju energetyki wiatrowej od ponad 3 dekad w całym świecie, nie zgromadzono przekonywujących dowodów naukowych na rzekomą szkodliwość i ryzyka powodowane zwłaszcza przez najnowsze generacje turbin, a zatem nie ma merytorycznego uzasadnienia dla tak silnego ograniczania rozwoju akurat tej branży. Podobne, a nawet większe pod względem skali, a zwłaszcza powszechności występowania oddziaływania na ludzi i środowisko generuje wiele innych rodzajów działalności, na czele z transportem samochodowym, czy liniami przesyłowymi energii elektrycznej, jednak nikomu nie przychodzi do głowy ograniczać ich rozwoju bardziej niż wynika to z konieczności przestrzegania obowiązujących i powszechnie stosowanych norm.

    W imieniu członków PIGEOR, przedstawiamy poniżej analizę propozycji zawartych w projekcie i postulujemy rozważenie argumentów i propozycji sektora prowadzącego działania w obszarze energetyki odnawialnej. (...)

    Pełna treść stanowiska dostępna jest tutaj